Dziennik I kampanii: cz.18. Epilog

Ostatnie zapiski w drużynowym dzienniku datowane są na chwilę, w której cała grupa przekracza bramy Iopos. W szybko sporządzonej notatce Morfeusz stwierdza jedynie, że nie może doczekać się umówionego spotkania z Greją i Monus, a jego radość jest tak wielka, że ponury klimat miasta nie jest w stanie jej przyćmić. W dniu, w którym drużyna dotarła do miasta, Morfeusz przekazał dziennik Mrukowi, ten zaś kilka miesięcy później przybył z nim do Throalu. Dziennik opatrzony został przez trolla końcowym komentarzem na temat tego, co wydarzyło się w Iopos. Właśnie ten komentarz Mruka posłużył za źródło informacji, przy sporządzaniu poniższego wpisu o ostatnich dniach istnienia drużyny.

Jak pamiętamy z wcześniejszych rozdziałów, po opuszczeniu Vivane nasi adepci nie stanowili już tej drużyny, która swymi czynami zasłynęła w Barsawii. Dawniej świetnie zgrana, doskonale uzupełniająca się grupa adeptów w południa prowincji, dzisiaj była zbiorem indywidualności zapatrzonych w swoje prywatne cele.

Morglum nie radził sobie z rosnącą sławą wybitnego Wojownika. Odkąd nie miał u swego boku kompana w postaci Saverloota nie potrafił znaleźć sobie miejsca, coraz częściej mówił o opuszczeniu Barsawii, chęci dokonania wielkich czynów i godnej wielkiego orka śmierci gdzieś na krańcu świata.

Kein zrealizował swe cele: sprowadził pomoc do rodzinnej Skawii, zobaczył Morze Śmierci z pokładu powietrznego okrętu i przede wszystkim poznał i rozwikłał zagadkę swego mrocznego dziedzictwa Niosących Odnowę. Teraz w jego głowie zaczęły kiełkować nowe ambicje, o których Barsawia miała się dowiedzieć wiele lat później.

Venom po wyrwaniu się z koszmaru ghareez zmienił się nie do poznania. Drużyna miała problem ze znalezieniem z nim wspólnego języka. Całkowicie poświęcony był doskonaleniu swej Ścieżki, perfekcja w opanowaniu tajników Dyscypliny była ważniejsza nic cokolwiek…. i ktokolwiek. Cała drużyna widziała w jakim tempie rosną jego zdolności. Venom był coraz bardziej niebezpieczny, dobrze mieć u boku takiego kompana…. pod warunkiem że mu się bezgranicznie ufa. A bezgraniczne zaufanie to coś, co naszych bohaterów niestety opuściło.

Morfeusz zaś całkowicie pochłonięty był realizacją swego, zaplanowanego przed laty zadania. Wraz ze swoją siostrą Greją chcieli uzdrowić Krwawą Puszczę. Teraz, całkowicie przekonani o tym, że znaleźli na to sposób, mieli ze sobą Wiecznie Żywy Kwiat, mający być kluczem do spełnienia tego marzenia. Zgodnie z tym, co przysięgli sobie będąc jeszcze dziećmi – bezpośrednio przed uzdrowieniem Krwawej Puszczy, mieli poddać się Rytuałowi Cierni. Chcieli dołączyć do swych braci i sióstr, Krwawych Elfów – i wraz z nimi przeżyć do „uzdrowienie”. Takie były plany i zajmowały one Morfeusza na tyle, że drużyna w zasadzie przestała dla niego istnieć.

Grupę uzupełniał Mruk, który tak naprawdę nigdy do drużyny nie należał, był jedynie ich kompanem w ostatnich przygodach podczas podróży z Vivane, przez Jerris aż do Iopos. Gdy wyrwał się ze Zniszczonej Dzielnicy Vivane i zdołał do nich dołączyć, wierzył że u boku takich Legend osiągnie bardzo wiele i przemierzy prowincję wzdłuż i wszerz. Teraz widział, jak wyidealizowany obraz bohaterów prezentują Trubadurzy w swych pieśniach. Wizyta w Iopos okazała się jednak początkiem nowego etapu w życiu tego trolla Ksenomanty.

Po przybyciu do Iopos, chwilę po tym, jak drużyna wynajęła pokój w gospodzie „Kamienny Topór”, błyskawicznie do naszych adeptów dotarła informacja, że w innej gospodzie, zwanej  ”Krańcem Świata” czeka na nich therański oficer. Nie kto inny, a dawny przełożony, później oddany przyjaciel Greg.  To był moment, w którym drużyna się rozpadła. Nie było pożegnań, nie było podziękowań za wspólne lata, wspólne wyzwania, przygody i pokonane niebezpieczeństwa. Bohaterowie nie zdążyli tego zrobić, a przebieg dalszych wydarzeń jest dość niejasny.

Morfeusz pognał w wyznaczone miejsce, w którym miał się spotkać z Greją. Siostra przedstawiła mu Monus i kilku innych członków Poszukiwaczy Serca. Morfeusz bez wahania przekazał Wiecznie Żywy Kwiat złotowłosej elfce. Ta na jego oczach otworzyła kryształowe pudełko z kwiatem i chwilę później oświadczyła: „To wielki dzień! Nie ma najmniejszej wątpliwości, że ten niezwykły klejnot wystarczy by uzdrowić Krwawą Puszczę! Jestem w kontakcie z kilkoma Strażnikami Krwi, którzy pozwolą nam dyskretnie dostać się w odpowiednie miejsce i odprawić rytuał. Tam też będziecie mieli zapewnione warunki do tego, by przyjąć Rytuał Cierni”. Była to jedna wielka mistyfikacja. Greja i Morfeusz nie mieli pojęcia jak funkcjonuje Dwór Elfów, przez myśl im nie przeszło, że siedząca naprzeciwko nich Monus to tak naprawdę ubrana w iluzję Jessica – ta sama krwawa elfka, którą wcześniej drużyna spotkała w wzniesionej u wybrzeży Morza Śmierci siedzibie Niosących Odnowę! Dalsza chronologia wydarzeń nie jest do końca znana. Mruk kilka lat później spotkał się z Morfeuszem, wówczas Mistrz Żywiołów zrelacjonował mu pokrótce wydarzenia. Jeśli wierzyć tym słowom: Morfeusz i Greja faktycznie odbyli podróż do Krwawej Puszczy i tam dobrowolnie poddali się Rytuałowi Cierni. Greja przeszła przez rytuał nadspodziewanie dobrze, z Morfeuszem były kłopoty. Podobno ledwo uszedł z życiem. Wówczas odbył długą rozmowę z Jessiką, która „dla dobra Dworu” pozwoliła sobie na tą „drobną manipulację”. Dzięki temu Wiecznie Żywy Kwiat, ku uciesze Królowej Alachii powrócił do Krwawej Puszczy, a Jessika wkradła się w jej łaski. Morfeusz i Greja dołączając do krwawych elfów uświadomili sobie, że Dwór nie potrzebuje uzdrowienia, to oni zaś przyjmując rytuał oczyścili się z dziedzictwa dawnych zdrajców. Rytuał odmienił nie tylko ich ciała, ale także sposób myślenia o schizmie wśród elfów. Jako znani w Barsawii magowie, Morfeusz i Greja stali się znaczącymi postaciami na Dworze Królowej Alachii i tak jest do dzisiejszego dnia. Losy Jessiki zaś poza Krwawą Puszczą nie są znane. Gdy Mruk zapytał Morfeusza o „pogłoski na temat tego, jakoby Jessika padła ofiarą zamachu w dworskich przepychankach”, Mistrz Żywiołów nie zechciał wypowiadać się na ten temat. Tak kończy się historia Morfeusza Odkrywcy, a zaczynają się dzieje Morfeusza Strażnika – niezwykle wpływowego krwawego elfa, który porzucił włóczęgę i stale przebywa na Dworze królowej Alachii.

Według relacji Mruka, przed opuszczeniem Iopos Morfeusz próbował skontaktować się z resztą drużyny, poinformować o swych planach i pożegnać. Niestety nie było to możliwe, po tym jak Morglum, Kein i Venom udali się na spotkanie z Gregiem w „Krańcu Świata”. Cała trójka bezpośrednio po spotkaniu znalazła się na pokładzie statku powietrznego, który skierował swój lot w stronę Powietrznej Przystani. Po tym wydarzeniu, z całej drużyny Mruk pozostał w Iopos sam, zaś o Morglumie, Keinie i Venomie słuch w Barsawii zaginął na długie lata.

Dalsze losy Mruka można streścić w kilku zdaniach. Spotkał on w Iopos dawnego znajomego – Jervisa, który także wychowywał się w ubóstwie, w najgorszej dzielnicy Vivane. Później jednak los sprawił, że stał się Wędrownym Mędrcem regularnie odwiedzającym Throal. Dzięki pomocy Jervisa, Mruk przybył do Throalu by osiąść tam na stałe. Przez lata doskonalił swą ścieżkę Ksenomanty, dał się także poznać jako nieoceniony współpracownik throalskiej biblioteki. To za jego sprawą, do obecnych tam księgozbiorów trafił także drużynowy dziennik, z dołączonymi zapiskami, na temat ostatnich, omawianych tutaj wydarzeń.

W swoim, dołączonym do dziennika komentarzu troll stara się nie spekulować,  a jedynie przekazywać to, co widział bądź słyszał. Nie był świadkiem spotkania bohaterów z Gregiem, więc nie wie co wówczas zaszło. Popularną w Barsawii była teoria, w świetle której nasi adepci opuścili prowincję jako niewolnicy. Prowadzone w Vivane śledztwo, wertowanie zakazanych dokumentów i ucieczka z Wiecznie Żywym Kwiatem, mieszanie się w sprawy księgozbioru z Cytadeli Zmierzchu (będące rzekomo obiektem zainteresowań Pasterzy Niebios) – wszystko to miało sprawić, że Greg dostał takie, a nie inne rozkazy. W świetle tej teorii Morglum, Kein i Venom wpadli w starannie przygotowaną w Iopos zasadzkę, zaś jako niewolnicy szybko opuścili Vivane (jest kilka teorii co do regionu imperium, w który przyszło im trafić).

Po latach pojawiło się wiele sprzecznych opowieści: o powrocie do prowincji szalonego Venoma, który jako bezwzględny strzelec wyrównuje swe barsawiańskie porachunki, o robiącym interesy w Travarze Keinie, o Morglumie, który znalazł się wśród wysokich rangą wojskowych w therańskich legionach. Wymieniać można długo. Tymczasem prawdziwe losy tej trójki miała okazję poznać zupełnie inna grupa adeptów, której przyszło przemierzać bezdroża Barsawii 50 lat później. Ale o tym już opowiada II kampania…