ustrect

{Wpisy z lipca 2002r.}

„Kolejny dzień. Wreszcie dotarliśmy do naszej wioski… nie chcę o tym pisać.”

Morfeusz


Widok faktycznie był mało sympatyczny. Rodzinna wioska Morfeusza, Venoma i Saverloota przestała istnieć. Większość domostw została doszczętnie spalona. Wcześniej wszystko dokładnie splądrowano. Niewiele natomiast było ciał mieszkańców wioski. Niestety, nie wynikało z tego faktu, że mieszkańcom udało się zbiec przed najeźdźcami. Wyglądało to raczej tak, jakby wioska stała się zaopatrzeniem dla łowców niewolników.

Po pewnym czasie, drużyna zauważyła, że w jednej z nielicznych, nie zniszczonych chat tli się światło oliwnej lampy. Jeszcze bardziej drużynę zaskoczyło to, że wewnątrz siedział samotnie wiekowy elf… ojciec Venoma! Osoba, ze względu na którą drużyna postanowiła tutaj przybyć. Swoją drogą, dziwne jest dosyć to, że ta sytuacja nie wzbudziła w drużynie podejrzeń.

Po krótkim, niezbyt wylewnym przywitaniu, drużyna zaczęła rozmiawiać ze spotkanym w wiosce elfem. Ten poprosił, by pokazać mu Krwawy Klejnot. Morfeusz z pełnym zaufaniem podał mu naszyjnik – i w tym momencie wszyscy usłyszeli świst zza okna, strzałka z silną trucizną wbiła się staremu elfowi w szyję. Momentalnie osunął się martwy na ziemię.

Drużyna nie musiała ścigać zabójcy, gdyż wcale nie zamierzał uciekać. Ich oczom ukazała się czarnoskrzydła wietrzniaczka – Terricia, dawna znajoma drużyny, będąca prawą ręką przywódcy Kratas. Venom bez wahania napiął łuk i chciał oddać strzał, ale Terricia zdążyła przekonać go, by wcześniej zernął na leżące na ziemi ciało jej ofiary. Ten wiekowy elf wyglądał teraz zupełnie inaczej. Wcale nie był on ojcem Venoma. Na ziemi leżał martwy Varnigern, ścigający ich od pewnego czasu rajca Travaru! Wykorzystując talent mimikry i kilka innych iluzjonistycznych sztuczek prawie zdołał oszukać drużynę. Teraz dzięki Terricji przynajmniej tego rywala mieli z głowy.

Zaistniała sytuacja dawała jednak wszystkim do myślenia. Varnigern najwyraźniej przestał się dogadywać z Garlthikiem, skoro padł ofiarą Terricji. Wietrzniaczka natomiast miała dla drużyny trochę ciekawych informacji.

„Terricia zabiła Varnigerna. Przybyliśmy do wioski elfów (Morfeusza i Venoma), tam tylko zwłoki. Znaleźliśmy Varnigerna przemienionego w ojca naszego Łucznika. Terricia miała wiele ciekawych informacji. Poszukują mnie Świetliści. Ludzie z wioski zostali uprowadzeni przez therańskich łowców. Cytadela Zmierzchu znajduje się w Lściących Szczytach. Cóż.. tam właśnie podążymy. ”

Kein

Informacja o tym, że Keinem interesują się Świetliści była dosyć niepokojąca, ale chyba mógł się tego spodziewać. Co do Cytadeli Zmierzchu, Terricia dała im dość dokładne namiary na to legendarne miejsce. Po co to robiła? Nikt z drużyny nie wiedział.. nikt oprócz Saverloota, z którym (jako członkiem Mocy Oka) wietrzniaczka odbyła jeszcze rozmowę na osobności, wykorzystując taki moment, by nie wzbudzać podejrzeń. Saverloot dostał z góry specjalne rozkazy, które drużyna miała poznać dopiero, gdy wprowadzi je w życie.

„Zaczęliśmy podróż w kierunku Cytadeli Zmierzchu. Po drodze zaatakowały nas wielkie ogary – ja i Saverloot zostaliśmy nieźle poturbowani. No cóż, każdy z nas ma już blizny lub będzie miał po potyczkach i starciach z różnymi istotami. Idę spać, mam serdecznie dosyć przeżyć jak na ostatnie dni”

Morfeusz

Faktycznie, drużyna odbyła wielodniową podróż po mało gościnnych pustkowiach między Kratas, a dawnym Ustrektem. Monotonię wyczerpującej podróży po bezdrożach przerwał atak stworów, który zabrał drużynie resztki sił.

„Czuję się jak motyl w gablocie na szpilce. A tak poza tym czuję się nie potrzebny, aczkolwiek mam nadzieję, że niedługo będę miał okazję zabłysnąć, lecz jeszcze nie w tym momencie”

Saverloot

„Cóż tu począć w tak nudnej okolicy, nie mogę się wykazać lub zabłysnąć. Ale ja jeszcze pokażę wszystkim kim jest SAVERLOOT”

Saverloot

Te słowa wietrzniaka dobitnie świadczą o tym, że w owym okresie nie mógł już się doczekać powierzonego mu przez Terricję zadania. Drużyna zignorowała te wpisy do dziennika. Nie pomyśleli o tym, że Saverloot coś knuje. Zwrócili na nie uwagę dopiero wtedy, gdy było już za późno, po dotarciu do Cytadeli Zmierzchu. Teraz jednak byli na kamienistym pustkowiu u podnóży Lśniących Szczytów. Zupełnie niczyje ziemie, które w starożytnych czasach były Królestwem Ustrektu. Zmęczeni, ranni, z resztkami zapasów – mieli przed sobą słynne Lśniące Szczyty – niebezpieczną okolicę, która gdzieś skrywała cel ich wielomiesięcznych podróży.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *