Gdy się ocknęli, przed ich oczami rozciągał się ponury krajobraz po bitwie. Siedzieli jeden obok drugiego, skrępowani, wycieńczeni, w strugach ulewnego deszczu. Nieopodal, na osadzone w ziemi włócznie służącej Throalowi kawalerii, powbijane były głowy co znaczniejszych orków z klanu Kościanych Włóczni, z którymi jeszcze niedawno nasi bohaterowie stali razem w szeregu i walczyli ramię w ramię. Głowa przywódcy klanu znalazła się pośrodku.
Żołnierze zwycięskiej armii mieli ręce pełne roboty, palili ciała poległych i dzielili łupy. Wśród palonych ciał bohaterowie dostrzegli także ubrudzone w błocie i zakrzepłej krwi ciało młodej Wojowniczki o kręconych, kasztanowych włosach. Arebell. Zgodnie z umową, stoczyła z bohaterami tą ostatnią bitwę, która miała uwolnić ich wszystkich od klątwy królów Kara Fahd. Teraz jej martwe ciało wraz z innymi poległymi trafiło na stos – dawni kompani nie mogli nawet zrobić jej godnego pogrzebu. Mieli poza tym całą masę innych trosk. Przegrali bitwę, ale ich waleczność spodobała się Thystonniusowi – przynajmniej uwolnili się od jednego z kłopotów, których mieli pod dostatkiem ostatnimi czasy.
Po przeciwnej stronie prowizorycznie skleconego obozu stał Garlthik Jednooki i toczył burzliwą dyskusję z przywódcą throalskich piechurów. Stary ork pokrzykiwał na tyle głośno, że mimo ulewy doskonale było słychać jego słowa. Odziany w kolczugę krasnolud był nieustępliwy, powoływał się na zawartą przed bitwą umowę, w świetle której nie interesują ich jeńcy, ale wojenne łupy trafić mają do Throalu. Garlthik bez ogródek stwierdził, że jeżeli ma na to ochotę, to zmienia treść umowy po jej zawarciu, a król Varulus III powinien się cieszyć że ma w jego osobie sojusznika.
Ogólnie rzecz ujmując, władca Kratas bezczelnie kpił sobie z króla i całej throalskiej dyplomacji przekonany, że krasnoludzkie królestwo ma dość kłopotów i nie może sobie pozwolić na zepsucie stosunków z Miastem Złodziei. Bez ogródek, na oczach żołnierzy zwymyślał ich przywódcę, kazał mu iść precz i przekazać swojemu królowi, „żeby nie był taki cwany, bo Jednookiemu nerwy mogą puścić”. Jak się okazało, awantura była nie o skrzynie złota i srebra Kościanych Włóczni, lecz o dwa przedmioty, które trafiły w ręce Garlthika: legendarną koronę królów Kara Fahd oraz… Wiecznie Żywy Kwiat, który ku wielkiemu zaskoczeniu stary ork znalazł w ekwipunku naszych bohaterów.
Ostatecznie krasnoludzki Wojownik skapitulował, obrócił się na pięcie i nakazał swym żołnierzom pospieszyć się z pakowaniem na statek pozostałych łupów. Wtedy Garlthik podążył w kierunku bohaterów. Szykowała się trudna rozmowa.
Nasza drużyna po bitwie była w opłakanym stanie. Najgorzej wyglądał Morglum, który walczył z ogromną zaciekłością, najdłużej z wszystkich. Niedobrze było także z Keinem i Venomem. Nieco lepiej mieli się magowie: Mruk i Morfeusz. To im przyszło rozmawiać z Garlthikiem.
Władca Kratas nakazał oswobodzić z więzów obu magów. Morfeusz, w pełni świadomy w jak beznadziejnej sytuacji się znaleźli: szczerze i bez kręcenia opowiedział wszystko Garlthikowi, o tym jak Wiecznie Żywy Kwiat trafił w jego ręce, jakie nadzieje z nim wiązał, o swoim spotkaniu z siostrą i o tym, jak Greja wstąpiła do Poszukiwaczy Serca. Pozbawiony nadziei i sił do dalszej walki, mówił długo, najszczerzej jak potrafił. Stary ork usłyszał o upragnionym celu Mistrza Żywiołów i jego siostry, celu który wydawał się obecnie być na wyciągnięcie ręki. Utopijne marzenie, sen o uzdrowieniu Krwawej Puszczy. Greja, wraz z innymi Poszukiwaczami Serca, na czele z samą Monus Byre już powinni czekać na Morfeusza w Iopos.
Morfeusz nigdy nie mówił tak szczerze i otwarcie na temat swej ścieżki, nawet swoim najbliższym kompanom. Teraz czuł że już wszystko stracone, nie miał sił do negocjacji i prób zmanipulowania najsłynniejszego Złodzieja Barsawii. Zresztą – nie miał żadnych argumentów, by przekonać starego orka do zwrócenia mu legendarnego klejnotu!
Wtedy zdarzyło się coś niezwykłego. Jednooki, wyraźnie zdumiony i pochłonięty opowiedzianą historią kazał przynieść ekwipunek drużyny. Stało się to w chwili, gdy w opowieści Morfeusza pojawiła się Monus. Władca Kratas przyznał, że winien jest słynnej złotowłosej elfce pewną przysługę i nakazał Morfeuszowi, by wraz z Wiecznie Żywym Kwiatem przekazał jej pozdrowienia. O tym, jaka historia łączyła Monus i Garlthika być może będzie jeszcze okazja opowiedzieć, ale nie jest to bezpośrednio związane z losami drużyny.
Gdyby w rozmowie brał udział Kein, mogłaby ona się nieco inaczej potoczyć. To Skawianin czuł się najbardziej przez Jednookiego oszukany wiele miesięcy wcześniej i to on najbardziej mu nie ufał. Morfeusz władcę Kratas zapamiętał nieco inaczej: dawno temu, gdy trafili do Miasta Złodziei zaoferował im niebagatelne wsparcie. Późniejsze konflikty interesów nie zmieniały faktu, że elf nie widział w Jednookim wroga, a jedynie niezwykle wpływową i dbającą o swoje interesy osobę.
Tak czy inaczej, zaskoczony Morfeusz, nie tylko odzyskał bezcenny klejnot i wszystko, co miał ze sobą przed bitwą, ale także stary ork zapewnił drużynie transport w górę Wężowej, aż do kanału łączącego Shivoam z Iopos. Władca Kratas miał jakieś interesy z miejscowymi t’skrangami, dzięki czemu drużyna po kilkudniowej podróży na północ w eskorcie służących Mocy Oka jeźdźców, trafiła na parostatek aropagoi Ishkarat który bezpiecznie i komfortowo pozwolił im udać się w górę rzeki.
Jednooki uznał, że tym oto sposobem, wykazując się daleko idącą wspaniałomyślnością wyrównuje rachunki zarówno z uroczą Monus Byre, jak i z drużyną adeptów, o których w Barsawii ostatnimi czasy było dość głośno.
Dwa tygodnie później Jednooki spotkał się z Monus Byre w Kratas. Zaklął wówczas głośno nie mogąc sobie darować swojej głupoty, tego jak dał się oszukać. Poprzysiągł że osobiście poćwiartuje Morfeusza na drobne kawałki, gdy tylko go dopadnie. Monus jedynie gorzko się zaśmiała z tego, że stary Złodziej dał się wyprowadzić w pole jak dziecko. Złotowłosa elfka nie spotkała się z Morfeuszem i Greją w Iopos, mało tego – nigdy Ksenomantki Greji nie miała przyjemności poznać, a już na pewno nie umawiała się w Iopos na żadne spotkanie…